LEGENDA, KTÓRA NIE ZGINIE

Black Circle. Czarny Krąg. Black Metal Mafia. Martwy projekt Euronumousa... chwila, czy powiedziałem martwy?
Black Circle była to organizacja założona przez Euronymousa na przełomie lat 1990/91 w jego sklepie Hellvete w Oslo. Składała się z dwuch części; Inner Circle (zespoły Mayhem, Burzum, Darkthrone, Emperor, Immortal, Faust) i Outer Circle (fani tychże zespołów). BC stało się sławne dzięki płonącym kościołom i atakom na pozerskie kapele ówczesnej sceny norweskiej. Mnóstwo ludzi twierdzi, iż była to organizacja antychrześcijańska. Niestety, jest to zasadniczy błąd. Sytuacja wyglądała następująco:
W tamtych czasach w Norwegii królował death metal. Black był gatunkiem stosunkowo świerzym, nie było wielu ludzi powaznie zainteresowanych tematem. Pewnego pięknego dnia Euronymous powiedział: "dość. Wypowiadam wojnę death metalowi". Od tego się wszystko zaczęło. Pogróżki w stronę zespołów deathowych, płonące domy, kościoły i napaście. Wtedy narodziło się BC. Było organizacją antydeathową, a nie jak uważa ogół, antychrześcijańską. O tamtych czasach dobrze opowiada książka "Lords of Chaos", jednak jest pełna sprzeczności i faktów nieprawdziwych. Wiele błędów rzuca się w oczy, jednak początkującego w temacie może zainteresować.
Głównymi działaczami BC byli jego dwaj założyciele; Euronymous i Varg Vickernes (naprawdę nie trzeba mówić z jakich zespołów). Niestety (a może i na szczęście) ci dwaj osobnicy kierowali się zupełnie odmiennymi ideologiami, Euro był komunistą a Varg nazistą. Ta właśnie różnica stała się gwoździem do trumny dla Euro, zabitego przez Grishnackha 10 sierpnia 1993 roku. Ta data uznawana jest za koniec BC. Jednak czy naprawdę można tak szybko zapomieć wyniosłość tamtych dni?
Nie. Może i oficjalny Czarny Krąg umarł, ale pozostała legenda, która jest natchnieniem do dnia dzisiejszego. Było wiele prób reaktywowania BC, jednak po wielkiej aferze z kościołami i śmiercią Euro, nie dało się już niczego utrzymać w tajemnicy. Mimo wszystko, powstały setki podobnych organizacji na całym świecie. Zapytacie po co skleciłem powyższy tekst? Wcale nie po to żeby opowiedzieć jeszcze raz historię BC, która jest na każdej stronie o Black Metalu. Napisałem to (jakże nieskładnie, ble), aby mieć jakiś wstęp do tego, co następuje:

Śmierć Euronymousa doprowadziła do podziału sceny na NSBM i resztę Blacku. Oczywiście, nie jest to tajemnicą, jednak mało kto zdaje sobie sprawę z rzeczywistej wagi problemu. A problem polega na tym, że nie da się walczyć ze wszystkim czego tak nienawidzimy, jeżeli na naszej własnej scenie panuje wojna i podziały. Nie było jeszcze momentu w historii metalu, w którym Horda stanęłaby na wysokości zadania i zjednoczyła się w walce o słuszną sprawę. Smutno mi patrzeć jak atakujemy się nawzajem, zupełnie bez potrzeby. Black jest Black, nie mieszajmy w to polityki, na to jeszcze będzie czas. Nie wiem dlaczego, ale widac osobiste porachunki scenowe są ważniejsze dla naszej kasty, niż ogólne dobro. Wszystko byłoby w porządku, gdyby niektórzy zrozumieli, że lepiej najpierw wyeliminować zagrożenie z zewnątrz (zagrożenie wiadomego pochodzenia), a dopero gdy zgniją zwłoki wrogów podjąć walkę o prym na scenie.
Odłóżmy na bok wszelkie różnice, chociarz na krótki czas, aby zagłębić sztylet w sercy wroga. Kiedy już dopełni żywota, wtedy rostrzygniemy kto ma jakie prawa itd. Jest nas mało, a dzieje się tak dlatego, ze żyjemy w stanie ciągłej wojny domowej, zupełnie jakbysmy nie mieli ważniejszych spraw na głowach. Rozejrzyjcie się wokół siebie, zrozumcie jak bardzo szkodzicie kaście, jak okrutnie maleją nasze szeregi. Niestety, takie są następstwa bratobójczej walki: coraz więcej ludzi odchodzi od nas, widząc co się dzieje. Jeśli nie potrafimy utrzymać pokoju na własnej scenie, to jak będziemy utrzymywać go w podporządkowanej sobie scenie ogólnej??? Długo moznaby prawić na tematy ideologiczne, ilu nas jest, tyle będzie teorii na temat walki o ideę. Ale, to nie jest ważne.
Podsummowując, bez zjednoczenia, choćby chwilowego, czeka nas śmierć. Wróg tylko czeka aż wojna domowa osiągnie punkt krytyczny. Kiedy to nastapi przeciwnik uderzy, ani się obejżymy nie będzie już sceny BM, a już tym bardziej undergroundu. Pytanie brzmi: czy stać nas na odrobinę solidarności, czy faktycznie jesteśmy wyrzutkami społeczeństwa, którym powinniśmy rządzić?

Odpowiedzcie sobie sami, ja (z rosnącym na nowo Black Circle) już walczę... A wy?

Silence
bejton@buziaczek.pl lub mortis1@tlen.pl




INNE


stat4u