METALMANIA 2003

5.04.2003 roku w katowickim Spodku odbyła sie XVII edycja Metalmanii - największego festiwalu muzyki metalowej w Europie Środkowo-Wschodniej. Po raz pierwszy w swej historii koncerty dawane były na dwóch scenach-dużej i małej. Na dużej scenie wystąpili: Samael, Saxon, Opeth, Vader, Anathema, The Exploited, Sweet Noise, Marduk, Malevolent Creation, God Dethroned, Enter Chaos, Delight, Lost Soul. Natomiast równocześnie na małej scenie produkowały się następujące formacje: Elysium, Crionics, Dominium, Anal Stench, Misteria, StrommusHeld, Azarath, Never, Vesania, Parricide, Demise.
Impreza rozpoczęła się o godzinie 10:15 na małej scenie.Jednak fani ciężkiej muzyki zgromadzili sie bardzo tłumnie u bram Spodka dużo wcześniej. Przed budynkiem kłębiły sie rzesze spragnionych mocnych wrażeń(i dźwięków) fanów, a przy kasie utworzyła sie bardzo dłuuuga kolejka za biletami. Miałam okazję wchodzic przez brame dla dziennikarzy, więc moje oczekiwania sprowadziły sie zaledwie do godziny(inni musieli wytrzymać znacznie dłużej...).Kolejka do wejścia prasowego uniemożliwiła mi obejrzenie przedpołudniowych występów Demise, Parricide, Vesania. Kiedy wreszcie dostałam sie do środka, na małej scenie akurat montowała się sosnowiecka formacja NeVeR.W Spodku panowała bardzo przyjazna, a wręcz rodzinna atmosfera metalowej braci:)))W takim otoczeniu człowiek szybko sie zaklimatyzuje. Mój udział w metalowym nabożeństwie rozpoczął się z chwilą, gdy na scenę wkroczył wokalista zespołu Never, a z głośnika popłynęły znajome mi dźwięki. Z każdą kolejną minuta zespół potwierdzał swe zdolności techniczne. Połamane riffy, interesujące solówki zapierały dech w piersiach nie tylko mnie, ale i innych fanów dobrego trash metalu, którzy to domagali sie bisów. Potem wokalista "obdarzył" niektórych fanów ich nową płytą, rzucając nimi w publiczność(niezły sposób na promocje płyty:)Koncert bardzo udany, nagrodzony dużym entuzjazmem i brawami publiczności.
Inne wystepy na małej scenie przeszły mi koło nosa, jak np. StromussHeld czy Misteria, za wyjątkiem Azarath, które zagrało bardzo agresywnie, deathmetalowo, ostro rozgrzewając publicznośc w Spodku.
Po tej mocnej dawce polskiego grania z zainteresowaniem przeszłam na dużą scenę. Liczebność fanów tam zgromadzonych robiła na prawdę duże wrażenie.Kilka tysięcy metali usadowiło się na miejscach w sektorze a reszta zgromadziła sie na platformie przy scenie, gdzie pojawili sie Amerykanie z Malevolent Creation. Koncert rozpoczął sie bardzo dynamicznie w ciekawej oprawie świateł. Solidna dawka death metalu zza oceanu została przyjeta bardzo żywiołowo przez publiczność. Występ aż podrywał do podskoków na platformie i trzepania piórami, którym to ja równiez nie mogłam sie oprzeć(to jest to co tygrysy lubią najbardziej;)
Nie zdąrzyłam jeszcze ochłonąć po potężnym akcie muzycznym artystów z Malevolent Creation, kiedy na scenie pojawili sie Holendrzy z God Dethroned, by kontynuować deathmetalowe żniwo. Muzycy zagrali mocno i agresywnie, wokalista dał niezły popis swych umiejętności, eksploatując swą krtań maksymalnie i zadowalając tym samym zgromadzonych fanów.
Wreszcie nadeszła kolej na długo oczekiwany przeze mnie występ black metalowców z Marduk. Koncert cieszył sie dużą frekwencją, co z resztą świadczy o dużej popularności tej formacji. Publiczność szalała, pod sceną aż sie gotowało, gdy Szwedzi prezentowali takie utwory jak: "Darkness It Shall Be", "Legion", "Of Hells Fire", "Azrael". Marduk dał zgromadzonym smak tego co w metalu najlepsze-jeden z najlepszych występów tegorocznej Metalmanii. Obecność na festiwlu The Exploited przyciągnęła wielu fanów legendy punka. Występ załogi lidera Wattie'go Buchan'a był ostry, punkowy, pełen skoczności, energii, prostych riffów(jak na ten gatunek przystało), co skutecznie zagrzewało fanów to punkowego poga.Zagrali takie kawałki jak: Fuck The USA i inne z dwóch ostatnich płyt "Beat The Bastards" i "fuck The System". Nie należę do zwolenników muzyki punk, jednak mimo pewnej odmienności stylistycznej koncert The Exploited uważam za udany i myślę, że w porónaniu z innymi zespołami wypadli całkiem nieźle.
Jako kolejny miał wystąpic zespół MayheM, jednak z powodu pewnego incydentu związanego z baranim łbem(zranienie fana wspomnianym łbem podczas ich marcowego koncertu w Bergen), wokalista Maniac nie mógł niestety opuścic rodzimej Norwegii (poszkodowany fan domaga sie procesu). Wśród zgromadzonych fanów MayheM wywołało to oburzenie i rozczarownie,gdyż liczyli bardzo na występ ulubionej kapeli. Nie obyło sie bez kilku dosadnych epitetów....... Po spokojnym wystepie Anglików z Anathemy, którzy cieszyli nas takimi utworami jak:"Fragile Dreams","Pressure","Angelica","Judgement",a także coverem Iron Maiden Phantom Of The Opera", publiczność obudził rodzimy VADER swymi deathmetalowymi kawałkami. Peter i jego załoga wiedzą jak wprowadzic fanów w stan euforii. Na ten występ muszę przyznać wyczekiwałam najbardziej(ah ten Vader...).Wszystko byłoby wspaniale gdyby nie to, że występ trwał za krótko!!!! Przemkneli jak burza! To jedyny mankament tego koncertu, po którym odczuwałam niedosyt.
Szwedzi z zespołu Opeth, którzy występowali tuż po Vaderze, dali w Katowicach popis mistrzowskiego budowania nastroju, świetnie potrafili połączyć spokój i gwałtowność. W powietrzu cały czas unosił się niezwykły klimat, zarówno gdy brzmieli ciężko, jak i romantycznie. Występ bezapelacyjnie wspaniały i udany.
Wreszcie przyszła kolej na legende heavy metalu- zespół który potrafi zawsze pokazać że prawdziwy metal nigdy nie umrze. Mowa tu oczywiście o Saxonie, który ze względu na prywatne problemy nie mógł pojawić sie na Metalmanii 2002. W tym roku jednak nie zawiódł publiczności. Zespół mając za sobą wieloletnie doświadczenie potrafił zaskarbić sobie szacunek u publiczności. Nie zabrakło w czasie koncertu legendarnych kawałków, takich jak "Heavy Metal Thunder","Motorcycle Man" i nowszych "Killing Ground" i "Metalhead". Upięczętowaniem koncertu tego legendarnego zespołu było chóralne odśpiewanie przez publiczność "Wheels of Steel".
Ostatni zespół-gwiazda wieczoru-był ukoronowaniem tegorocznego festiwalu.Zmęczona publicznośc wreszcie doczekała sie występu Samaela. Na to na prawde warto było czekac cały dzień. Na ekranie pojawiły sie pierwsze animacje, opary dymu unosiły sie w powietrzu, a na scene wkroczyło czterech mężczyzn w czerni. Publicznośc ogarnęła euforia. Już od pierwszych dźwięków Samael druzgotał wszystko, zgromadzeni zdawali sie byc w totalnym transie.Muzyka przeszywała od stóp do głów, przez blisko godzine staliśmy sie niewolnikami dźwięków Samaela, całkowicie zależnymi od nich. Nie sposób tego opisac słowami. Daibelski wokal Vorpha karmił nas takimi kawałkami jak: The Cross", "Rain", "Jupiterian Vibe", "Supra Karma", "Infra Galaxia", "The Ones Who Came Before", "My Saviour", "Together". Na bis zespół zagrał Black Trip" z "Ceremony Of Opposites" , jeszcze dwa kawałki, po czym basista rzucił swoja gitarę w stronę tłumu i szwajcarzy zeszli ze sceny. Długo jeszcze nie mogłam sie otrząsnąć z genialnego występu grupy Samael.
Tegoroczna Metalmania zróżnicowana stylistycznie na pewno należała do imprez udanych i swietnie przyjętych.
Na długo jeszcze pozostałam pod wrażeniem sobotniego wrażenia muzycznego. Już nie moge sie doczekać kolejnej edycji tego festiwalu......do zobaczenia na Metalamnii 2004

By Astarte
astarte666@o2.pl




INNE


stat4u